-Przepraszam? Co pan robi?- usłyszał za sobą.
-Ee.. Upuściłem gdzieś tutaj mój zegarek- zdjął go szybko, by ta pani nie zauważyła- O! Już znalazłem!
Pani przyglądała się mu podejrzanie przez chwilę jak się oddalał. W końcu jednak wróciła do swojego domu. W autobusie nie starczyło miejsc siedzących dla nich obojga, więc Johny stanął obok Mery, która usiadła. Nie odzywali się do siebie. Ona była wpatrzona w samochody przejeżdżające obok, a on w nią. Oboje czuli się ze sobą dobrze. Gdy rozmawiali o mało ważnych rzeczach lub gdy po prostu milczeli patrząc na siebie. Mery czuła jego wzrok na sobie, jednak nie chciała przerywać tego, by na nią patrzył, dlatego nie odwróciła się.
-Wysiadamy- powiedział Johny.
Chwycił ją za rękę i ciągnął przez tłumy ludzi wysiadających i wsiadających.
-Ale tłok!- podsumowała 15-latka.
Chłopak pokiwał tylko głową. Przez chwilę szli w milczeniu, aż w końcu odezwał się on:
-Mery... Jutro sobota... Więc może zechciałabyś pójść ze mną dzisiaj po szkole na spacer? Oczywiście, jeśli chcesz... Bo kończymy o 11...
-Starczy- zawołała wesoło dziewczyna- z przyjemnością pójdę.
15-latek próbował udawać obojętnego, ale niezbyt mu to wychodziło. Jego oczy zdradzały go. Od czasu do czasu zerkał na towarzyszkę. Ona zauważyła to i spytała:
-Czemu mi się tak przyglądasz, co?
-Ja? Przecież ja na ciebie nie patrzę! - zaprzeczył.
-Akurat!- szturchnęła go lekko.
-Ej!- spojrzał na nią.
-I widzisz! Patrzysz się na mnie!- rzekła zadowolona zwycięstwem.
-Eh. No dobra. Patrzę i co?
-Nic...- uśmiechnęła się.
Resztę drogi przemilczeli, ale z uśmiechem na twarzach. Czuli się ze sobą bardzo dobrze. Znali się krótko. Zaledwie kilka dni, ale oboje czuli, że to nie będzie zwykła znajomość.. Gdy byli przy szkole usłyszeli:
-Johny! Czekaj!
-Tylko nie ona..- powiedział zawiedziony odwracając się.
W ich kierunku szła długonoga blondynka. Miała zielone oczy i zapewne tony tapety na twarzy.
-*Czy Johny takie lubi? Te laleczki?* myślała Mery.
Blondynka miała na sobie króciutką sukienkę i buty na obcasie. Zbliżając się burknęła:
-A ty brzydalico co tu robisz? Spadaj od Johnego!
-Sali, zostaw ją- odpowiedział na zaczepkę. Ona jednak udawała, że go nie słyszy i mówiła dalej:
-Johny jest mój, czaisz? On nie lubi takich jak ty, a jeśli się z tobą zadaje to znaczy, że lituje się nad tobą.. No, bo spójrz jak ty wyglądasz..- załamała ręce.
-Skończ- warknął Johny.
Mery zwilgotniały oczy. Pobiegła z powrotem, w przeciwnym kierunku niż szkoła.
-Zobacz co narobiłaś!- burknął i krzyknął- Mery! Czekaj!
Odepchnął Sali, która się oburzyła i pobiegł za Mery. Dziewczyna biegła. Nie miała zamiaru się zatrzymać. Johny biegła za nią wołając:
-Mery! Zaczekaj! No, proszę cię! Mery!!
Ale ona nie reagowała na to. Chłopak przyśpieszył i dogonił ją. Chwycił za rękę i gwałtownie zatrzymał. Odetchnął.
-Mery.. Nie przejmuj się nią. Ona tak od pierwszej klasy gimnazjum chce ze mną być! Ale ona nie jest w moim typie!- spojrzał na nią- i nie zadaję się z tobą z litości. Tylko dlatego, że cię lubię..- przerwał- jesteś inna niż wszystkie. Jesteś wyjątkowa- otarł jej łzy swoim rękawem- już dobrze? Nie płacz, proszę.
Dziewczyna uśmiechnęła się do niego.
-Chodźmy do szkoły, bo się spóźnimy- powiedział.
Oboje szybkim krokiem szli do szkoły. Wbiegli do niej i poszli pod klasę. Uspokoili się i Johny otworzył drzwi od sali.
-Chodź- szepnął chwytając ją za rękę.
_____________________________________________________
By; Etti. ;3
Ojeju . *__* xD
OdpowiedzUsuńPiękny rozdział , piękny powiadam . ^ ^ xdd
Czekam na dalsze opowiadania . ;D