niedziela, 3 marca 2013

"Miłość i kłamstwa" 2

-Cześć. Ty pewnie jesteś Mery, tak?- zapytał ciemnowłosy mężczyzna otwierając drzwi.
W tym czasie podeszła do niego mama Mery i go pocałowała. 

-Chciałam ci powiedzieć- zaczęła mówiąc do Mery- to jest mój nowy mąż, Tomek. 
-Dzień dobry...
-Oliwia! Chodź się przywitać!- krzyknął Tomek. 
Do drzwi podeszła 13-letnia dziewczyna. Miała blond włosy i niebieskie oczy. 
-Cześć- powiedziała patrząc złośliwie na Mery. 
15-latka tylko pokiwała głową. 
-Chodź pokażę ci Twój pokój- zaproponowała mama. 
-Okej- dziewczyna uśmiechnęła się. Miała ona w sobie takie coś, że gdy uśmiechnęła się nikt z otaczających ją osób nie mógł tego też nie zrobić. Uśmiechał się od razu. Mery poszła za mamą. 
-To tu- powiedziała mama otwierając drzwi- może być? 
-Mamo- spojrzała na nią- nie jestem już teraz tą co byłam. Będzie pasować mi wszystko. 
Mama uśmiechnęła się: 
-Jak będziesz czegoś potrzebować, mów. 
-Mogę wyjść? Na spacer?- zapytała, gdy jej mama wychodziła z pokoju. 
-Oczywiście. 
Dziewczyna uśmiechnęła się. Została sama w pokoju. 
-*To jutro do nowej szkoły, klasy.. Ciekawe jak mnie tam przyjmą? A teraz na spacer!* 
Mery wyszła z domu. Założyła słuchawki na uszy i włączyła swoje ulubione piosenki. Gdy szła ulicą zaczepił ją jakiś facet: 
-Ej, słodziutka.. 
Mery spojrzała na niego pytająco. Facet objął ją i próbował pocałować. 15-latka zaczęła się szarpać. W tym momencie Johny uderzył natrętnego faceta, chwycił dziewczynę za rękę i ciągnął za sobą. Po kilku minutach biegu zatrzymali się. 
-Musisz uważać na takich typków. Pełno ich chodzi po ulicach- powiedział chłopak łapiąc oddech. 
-Dziękuję- szepnęła- do której klasy chodzisz? 
-Do 3h. Ma do nas dojść jakaś dziewczyna. Mery Hoodie. To ty? 
-Tak, ja- zawołała wesoło dziewczyna. 
Chłopak uśmiechnął się: 
-Wydajesz się bardzo miłą i wesołą osobą. 
15-latka zarumieniła się. Po chwili odpowiedziała: 
-Ty też wydajesz się być fajny. 
Nastała chwila ciszy. Oboje patrzyli na siebie, ale nie w oczy. Nie mieli odwagi. Nagle Johny odezwał się: 
-Zapraszam cię na coś do picia?- wyprostował się i zapytał niepewnym głosem. 
-Skorzystam- odpowiedziała wesoło. 
Chłopak uśmiechnął się i wyciągnął do niej rękę. 15-latka podała mu swoją dłoń. Chłopak spojrzał na nią jak na jakąś świętą. 
-Coś się stało?- zapytała.
-Twoje oczy... Masz takie od urodzenia czy to soczewki? 
-Dlaczego pytasz? 
-Bo jedna osoba na świecie ma tylko takie oczy. Księżniczka Anglii. 
-To są soczewki. Tak na prawdę mam niebieskie oczy! Tak, niebieskie!- powiedziała niespokojna. 
-Okej, okej. Nie krzycz. 
-Przepraszam. 
-Nic się nie stało- zanucił wesoły- chodźmy do tego baru zanim się ściemni. Dziewczyna zaśmiała się i posłusznie poszła z nim przy boku. 
-*Ona jest jakaś dziwna... Jakby miał jakąś tajemnicę... A te oczy.. Wyglądają na prawdziwe. Muszę dowiedzieć się co ukrywa! A tak ogólnie fajna i ładna z niej dziewczyna- zerknął na nią- jak na razie jest świetną kumpelą.* myślał Johny. 
-To tutaj- powiedział zatrzymując się przed małą kawiarenką- pani przodem- wykonał ruch zapraszający. 
-Dziękuję- Mery ukłoniła się i weszła do środka. 
Oboje byli uśmiechnięci. 
-Dzień dobry. Poproszę dwa koktajle truskawkowe-powiedział przy ladzie. Zwrócił się do dziewczyny-Lubisz truskawki, prawda? 
-Uwielbiam- podsumowała podchodząc do niego. 
-Proszę chwilę poczekać- powiedziała pani za ladą. 
Mery miała wielką ochotę chwycić Johnego za rękę. Ale pomyślała, że to on musi zrobić ten pierwszy krok. Czuła, że się chyba zakochała w nim. W nim! A przecież prawie go nie zna! Ale wydaje się taki miły i troskliwy... Wtem do kawiarenki wszedł jakiś przystojny chłopak. Za nim szła grupa ludzi. Jakaś para zwolniła im stolik. 
-Kelner!- zawołał jeden z nich. 
-Kto to?- wyszeptała mery. 
W tym czasie chłopak odebrał koktajle- dziękuję- rzekł. Podał 15-latce koktajl i pociągnął ją do wyjścia. Dziewczyna zmieszała się. Dlaczego wychodzili? 
-Ej, ty! Czemu zabierasz tą śliczną pannę? Jak ci na imię? 
-Nie odpowiadaj!- syknął do niej Johny. 
Jednak ona nie posłuchała go i odezwała się: 
-Mery, a co? 
Chłopak szturchnął ją delikatnie, a ona spojrzała na niego dziwnym wzrokiem. 
-Może przysiądziesz się do nas, Mery?- powiedział ten przystojniak. 
Dziewczyna zrozumiała, że to nie wyjdzie jej na dobre.. Dlatego odpowiedziała: 
-Ee.. Ja właśnie wychodziłam. Muszę wracać do domu- wymamrotała. 
-Przysiądź się- warknął. 
-Nie rozkazuj jej!- krzyknął Johny. 
15-latka spojrzała nieco zdziwiona na niego. Dlaczego staje w jej obronie, skoro go nie posłuchała? 
-Jak śmiesz mówić mi komu mam rozkazywać, a komu nie?! Mam ochotę to ona usiądzie ze mną!- krzyknął. 
Johny pokazał palcami, żeby Mery uciekała. Żeby wyszła na zewnątrz i tam poczekała na niego. Teraz posłuchała go i wybiegła z kawiarni. Schowała się w parku naprzeciwko. Tymczasem w środku Johny bił się z chłopakiem, który próbował zaciągnąć do siebie Mery. Tę walkę przerwał właściciel budynku. Johny wyszedł stamtąd. 
_____________________________________________________ 

By: Etti. ;3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz