niedziela, 17 listopada 2013

"Uwieść Alicję" 12 - KONIEC

Następnego dnia obudziłam się wcześnie. Wstałam i podeszłam do okna. Otworzyłam je. Podeszłam do biurka, wzięłam telefon i wyszukałam numer do Cris. 
-Cześć, Cris! Słuchaj, przyjdź do mnie za jakieś pół godziny, okej? 
-*Pewnie! Do zobaczenia, buźka!* 
Rozłączyłam się. Odłożyłam telefon i podeszłam do szafy. Wyciągnęłam z niej krótkie niebieskie spodenki i zwiewną białą koszulę. Założyłam to na siebie i uczesałam włosy w kitkę. Poszłam do łazienki. Umyłam zęby i pomalowałam rzęsy. Chwilę później zeszłam do kuchni. Babci nie było. Zrobiłam sobie szybko bułkę z nutellą i wyszłam na ogródek. 
-Cześć babciu- powiedziałam. 
-O hej, Aluś. Mogłabyś podać mi tamtą łopatkę? 
-Pewnie. 
Podeszłam do muru domu i podniosłam narzędzie. Podałam babci. 
-Dziękuję. 
-Proszę. Babciu ja za chwilę jadę na przejażdżkę z Cris. Wiesz może, o której przyjedzie tata? 
-Powiedział, że przed 15 na pewno nie. 
-Okej, to ja idę, pa- weszłam do domu. 
Założyłam półbuty i poszłam do stajni. Po drodze usłyszałam: 
-Hej!- Cris podbiegła do mnie. 
-No cześć. Jedziemy na przejażdżkę, co ty na to? 
-Super! 
Weszłyśmy do stajni. Założyłam siodło na Edd'a i Lilę. Wyprowadziłyśmy konie. 
-O której tata po ciebie przyjeżdża?- zapytała Cristina. 
-Jakoś po 15. A twoi rodzice? 
-Wieczorem będą tutaj, zostaniemy na noc i z rana lecimy do Londynu. 
Wsiadłyśmy na konie. Ruszyłyśmy w kierunku naszego ulubionego miejsca- na łąkę. Znajdowała się ona przy lesie. Gdy dotarłyśmy na miejsce przywiązałyśmy konie do drzew. Usiadłyśmy na łące. Słońce świeciło i ogrzewało nasze twarze. 
-Szkoda, że to już koniec- wyszeptała ze smutkiem moja przyjaciółka. 
-Masz rację... Gdyby jeszcze przeżyć imprezę małą.. 
-Niespodzianka!!- usłyszałyśmy odwracając się. 
Zobaczyłyśmy wszystkich znajomych, Majkę, Fabiana, Olka, Martynę. Przyszli nas pożegnać. Wstałyśmy. 
-Co wy tutaj robicie?- zapytałam uśmiechnięta. 
-Myślałyście, że pozwolimy wam odjechać bez pożegnania?- powiedział Olek. 
Kilkanaście osób coś przyniosło: radio, napoje, przekąski. 
-Może podzielimy się na zespoły i zagramy w siatkówkę?- zaproponowała Majka. 
-Dobry pomysł!- ucieszyła się Cristina. 
Fabian i kilkoro innych chłopaków wyznaczyło boisko. Podzieliliśmy się na cztery grupy. W każdym zespole było po 6 osób. Zaczęliśmy grać. Dwie godziny później zadzwonił mój telefon. Wszyscy milczeli. Odebrałam: 
-Halo? 
-*A ty zamierzasz bawić się bez nas?* 
Momentalnie się uśmiechnęłam. Usłyszałam głosy moich przyjaciół. 
-Chłopcy! Gdzie jesteście?- pytałam radośnie. 
-*Odwróć się.* -rozłączyli się. 
Odwróciłam się i zobaczyłam Damiana, Marcina, Kubę i Adama. Pobiegłam w ich kierunku. Rzuciłam się Waflowi na szyję. 
-Kochanie!- zawołał przytulając mnie. 
-A nas nie przywitasz?- zapytał smutnym głosem Ciastek. 
-Tak za wami tęskniłam! 
Wróciliśmy do wszystkich. Podeszłam do Cris.
-Zaśpiewamy?- uśmiechnęłam się. 
-Tak jest! 
Chłopcy nie przywieźli ze sobą sprzętu muzycznego, więc Fabian puścił melodię z radia. Zaśpiewałam z Cristiną piosenkę: "Eweliny Lisowskiej- W stronę słońca". Od refrenu zaczęli wszyscy śpiewać. Każdy tańczył. Radość była we wszystkich obecnych. Po chwili z radia usłyszeliśmy piosenkę: "Bałkanica". Wszyscy zaczęli śpiewać. Marcin podszedł do mnie i pocałował mnie. Uśmiechnęłam się. 
-Cieszę się, że jesteś. Skąd wiedzieliście, że tutaj są wszyscy? 
-Pojechaliśmy do twojej babci, ale ona powiedziała, że pojechałaś gdzieś z Cris na koniu. No to poszliśmy jakąś dróżką, myśleliśmy, że się zgubiliśmy. A tu nagle słyszymy muzykę. No to idziemy dalej i patrzymy, a tu tyle ludzi i impreza. A jaka impreza odbywa się bez nas? 
Zaśmiałam się. Zbliżała się godzina 15. Niedługo miał przyjechać po mnie tata, a ja nie byłam jeszcze spakowana. 
-Ej, trzeba się już pożegnać! Niedługo rodzice po nas przyjeżdżają, a my musimy się jeszcze spakować- zawołała Cris. 
Wszyscy pożegnali nas ze smutkiem. Zapewniliśmy ich, ze niedługo się zobaczymy znowu. Posprzątaliśmy na łące. Gdy wszyscy się rozeszli wsiadłam na Edd'a, a moja przyjaciółka na Lilę. Wzięłam na swojego konia Marcina, a Cris wzięła Damiana. Jechaliśmy powoli. Buba i Ciastek szli na pieszo. Każdy z nas był uśmiechnięty. Adam opowiadał różne dowcipy. W końcu trafiliśmy do domu mojej babci. Odstawiłam konie i razem z chłopakami i Cris weszłam do środka. Babcia była w kuchni, piekła ciasto. 
-Mmm, jakie piękne zapachy- powiedziałam stając w przejściu do kuchni. 
-Dzień dobry- odezwała się reszta. 
-Dzień dobry- uśmiechnęła się babcia- za chwilę będzie ciasto gotowe, macie może ochotę na nie? 
-Oczywiście- potwierdził Adam.
-To ja pójdę się spakować w między czasie- powiedziałam. 
-My ci pomożemy- oznajmił Marcin. 
Poszliśmy wszyscy na górę do mojego pokoju. Wyciagnęłam walizkę spod łóżka, a Cris wyciagnęła z szafy moje ubrania. Chłopacy usiedli i się nam przyglądali. 
-Jak tak ma wyglądać wasza pomoc, to my dziękujemy!- zawołałam. 
-No okej, okej. Zaśpiewamy wam coś. 
Kangur zaczął nucić jakąś piosenkę, a reszta zaczęła śpiewać. Miałam z Cristiną ubaw z chłopaków. Kilka minut później zeszliśmy do salonu, żeby zjeść ciasto. Niecałą godzinę później przyjechał mój tata. 
-Cześć tato- przywitałam się przytulając go. 
-Cześć Aluś. Spakowana? 
-Tak. 
Nagle tata ujrzał chłopaków.
-A wy co tutaj robicie?- zdziwił się. 
-Dzień dobry. My przyjechaliśmy niedawno. Nie mogliśmy już wytrzymać bez Alicji- powiedział Kuba.
-Okej. Dobrze, że przyjechałem większym samochodem, będziecie mogli się zabrać z nami. 
Uśmiechnęłam się. Marcin poszedł na górę po moja walizkę, a ja żegnałam się z przyjaciółką. 
-Naprawdę nie możesz zostać chociaż na chwilę?- zapytała babcia. 
-No właśnie nie mogę, mamo. Idę do pracy na noc i trochę się spieszę- odpowiedział tata. 
-No dobrze. Macie tutaj kawałek ciasta- podała tacie. 
-Dziękujemy. No to co Alicja, możemy jechać? 
-Tak, możemy- przytuliłam jeszcze raz Cris- świetnie się bawiłam. 
-Ja też! Musimy to powtórzyć wkrótce- powiedziała, gdy byliśmy przy samochodzie. 
Ostatni raz pożegnałam się z nią i babcią, i wsiadłam do auta. Chwilę później odjechaliśmy. Przez całą drogę do domu śmialiśmy się. Wreszcie dojechaliśmy na miejsce. Wybiegłam z samochodu. Przywitałam mamę i brata. Miałam im tyle do opowiedzenia. Umówiłam się z chłopakami na próbę jutro. Musieliśmy się wziąć ostro do pracy. Został nam tylko miesiąc. 
Cztery tygodnie później poszliśmy na casting do Must Be The Music. Wszyscy się stresowaliśmy. Przyszła kolej na nas. 
-To co? Damy radę, musimy!- zawołał z entuzjazmem Ciastek. 
Weszliśmy na scenę. 
-Jak się nazywacie, skąd jesteście?- zapytał jeden z jurorów. 
-Nazywamy się "The Friends" i jesteśmy z małego miasta Mercy- odpowiedziałam.  
-Okej, pokażcie co umiecie. 
Dałam znak chłopakom i zaczęli grać. Po chwili zaczęłam śpiewać. Postanowiliśmy przedstawić własną piosenkę, która powstała przed wakacjami. Nie wiedzieliśmy czy to dobry pomysł... Skończyliśmy. Teraz czekaliśmy na zielone albo czerwone gwiazdki. Chwyciliśmy się za ręce. Nagle zobaczyliśmy cztery zielone gwiazdki! Zaczęliśmy skakać z radości. Tego nie da się opisać. Jurorzy pochwalili nas za świetny pomysł na tekst do piosenki, za melodię, która idealnie pasowała do tekstu. 
-No i oczywiście wokalistka.. Wspaniały głos! 
-Dziękuję- powiedziałam wesoło. 
-Takich jak wy szukamy, jesteście wspaniali. Cały zespół. Tworzycie taką silną więź między wami. Widać, że płynie w was muzyka.
Przeszliśmy do następnego etapu, cały dzień nie mogliśmy w to uwierzyć. To było coś niesamowitego.. 
________________________________________________ 
Hej! To już ostatnia część tego opowiadania. W najbliższym czasie pojawi się nowe, o wilkach, magii. Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu. Dziękuję wszystkim czytelnikom i w ogóle <3 Jest już ponad 1500 wyświetleń ^^ Dzięki raz jeszcze, no i... czekajcie cierpliwie na kolejne opowiadanie. ;)
By; Etti. ;3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz