niedziela, 9 lutego 2014

"W oczach wilka" #7

Nie mogę się poddać od razu. Rozejrzałam się dookoła. Nagle za mną wyskoczył jakiś mutant. Zawył przeraźliwie. Zaczęłam krzyczeć. Czułam się jak bezbronna mała dziewczynka. Zapomniałam całkiem o swojej mocy. Miałam już uciekać, gdy potwór zgiął się w pół z bólu. Rozpadł się. Podniosłam przerażony wzrok. Ujrzałam chłopaka. Uśmiechnęłam się, gdy podał mi rękę.
-Co ty tutaj robisz skoro nie umiesz się obronić?- zapytał z ciekawoscią.
-Ja.. Wystraszyłam się- wyszeptałam zawstydzona.
-Jestem Max- mruknął.
-Ja Lidia.
Miałam okazję przyjrzeć się mu. Był wysokim szatynem z powalającymi zielono-szarymi oczyma. Było po nim widać, że rzadko się uśmiecha, naprawdę. Miał poważną twarz. Ta powaga była nawet przerażająca. Był ubrany w długie, czarne spodnie i czarną bluzkę. Na nogach miał czarne buty. W dłoni trzymał długą rurę, jeśli można było to tak nazwać. O dziwo nie posiadał żadnych skrzydeł.
-Przemień się, szybko. Musimy uciekać- powiedział.
Uniosłam ręce do góry i je opuściłam. Chwilę później stałam przed Maxem już jako czarodziejka. Chwycił mnie za rękę i pociągnął za sobą. Jeden z potworów doganiał nas. Nie miałam zamiaru uciekać. W końcu przybyłam tu, by walczyć prawda? By wygrać. Zatrzymałam się i odwróciłam w stronę mutanta.
-Co ty robisz?!?! Uciekaj!- krzyknął Max.
Nie miałam zamiaru uciekać. Uniosłam dłonie w górę, wyobraziłam sobie wilki biegnące z wielką prędkością i niszczące wszystko co napotkają na drodze. Dłonie skierowałam na potwora, a go odrzuciło na sporą odległość. W oddali uderzył o ruiny i rozpadł się.
-Jeeest!- zawołałam radośnie.
Max przyglądał mi się zdziwiony. Podleciałam do niego.
-Ty jesteś tą Księżniczką Wilków?- wybełkotał.
-Tak- uśmiechnęłam się.
-Nie wierzę...-zamilkł.
Patrzył na mnie jakbym była z kosmosu. Czy wszyscy tutaj o mnie wiedzą? To dość wkurzające..
-Zaprowadź mnie do innych- powiedziałam.
-Nie!- zawołał- ty musisz zniszczyć źródło tego wszystkiego. Jeśli przywrócisz życie na tej planecie, wszyscy odzyskają siły i razem uda nam się odeprzeć czarną magię Uranusa.
-Uranusa? To jest ten król zła, że tak powiem?
-Dokładnie... Leć za mną.
Co miałam zrobić? No poleciałam za Maxem. Chociaż niezbyt widziało mi się zwalczanie głównego źródła i naprawienie planety. Za ciężkie zadanie dla mnie.. Nie poradzę sobie, jestem zwykłą dziewczyną.. Obleciał mnie strach. Ale zanim zdążyłam zaproponować, żebyśmy się wycofali, dotarliśmy na miejsce.
-Tutaj znajdziesz jakieś podpowiedzi, ja muszę lecieć pomóc innym. Liczymy na ciebie, Lidia- zniknął teleportując się do reszty magicznych ludzi.
Świetnie, po prostu wspaniale! Przyprowadził mnie do jakiegoś wielkiego zamku! Sama muszę się w nim odnaleść.. Weszłam do środka. Pierwsze co zauważyłam to schody na górę i na dół oraz setki drzwi! I jak ja mam znaleźć drogę do tego czego szukam? Właściwie to czego ja szukam? Podpowiedzi jak zniszczyć wielką, czarną chmurę pochłaniającą życie. Ciekawi mnie to, że ten cały Uranus nie zniszczył tego zamku. To niemożliwe, żeby go nie zauważył! Przecież ta budowla była ogromna! Postanowiłam skorzystać ze swojej mocy, aby znaleźć drogę, ale mój wilk się odezwał.
*Szukaj na dole, w archiwum. Tam coś znajdziesz, czuję to*
Zaufałam zwierzęciu we mnie. W końcu nigdy mnie nie zawiodło. Zleciałam przy schodach na dół. Przede mną rozciągał się ogromny, długi i ciemny korytarz. Po obu stronach było mnóstwo drzwi. Świetnie... Szukanie archiwum tutaj to jak szukanie igły w stogu siana. Może magia mi pomoże? Warto spróbować. Skupiłam się i wypowiedziałam zaklecie, które nauczyłam się na pamięć. Na szczęście!
-Magio lasu, w którym żyjemy,
wskaż wilkowi drogę do celu- wyszeptałam myśląc tylko o archiwum.
Nagle przede mną pojawił się złoty szlak. Udało mi się! Poleciałam tam gdzie prowadził. Na starych, poniszczonych drzwiach wisiała tabliczka, którą z trudem można było odczytać. Była strasznie zniszczona. Ciekawe dlaczego... Z trudem otworzyłam drzwi. Weszłam do środka. Powietrze było ciężkie w tym pomieszczeniu. Było widać od razu, że dawno nikt tutaj nie przebywał. Miałam wielkie szczęście, że byłam czarodziejką wilków, przynajmniej świetnie widziałam w ciemnościach. Tak w ciemnościach. Pomimo, że ten zamek na wejściu był tak jasny i kolorowy to tutaj, w archiwum położonym kilka metrów pod ziemią nie było żadnego światła. Przeleciałam pomiędzy każdym regałem, ale niczego tutaj nie było. Nagle ujrzałam coś świecącego się. Ostrożnie zbliżyłam się tam. W niczym nie chronionej gablocie leżał kolorowy, świecący kamień. Czy to było to czego szukałam? Otworzyłam gablotę i dotknęłam kamienia. Odruchowo odsunęłam się, gdy zostałam poparzona. Ten kamień był bardzo gorący! Nie było takiej opcji, żebym go stąd zabrała. Bo niby jak? Sama tego już nie dotknę. Może spróbuję magią go wyciągnąc? Lepsze to niż nic... Niestety. Kamień był odporny na magię. Usiadłam na podłodze opierając się o gablotę. Co ja mam teraz zrobić? Może muszę jakoś połączyć się z tym kamieniem? W końcu był magiczny, bo skutecznie odpierał każde moje zaklęcie. Ktoś kto przekazywał magię do kamienia musiał dobrze znać się na tym. A co jeśli ten kamień to życie tej planety? A ktoś go tutaj ukrył? Musiałam dowiedzieć się czegoś więcej, więc wstałam i podeszłam do najbliższego regału. No i bingo! Znalazłam bardzo starą, zakurzoną księgę.
-"Magiczny kamień Atlantis"- przeczytałam- teraz wiem jak nazywa się ta planeta, coraz lepiej.
Otworzyłam księgę i zaczęłam szukać informacji gdzie, według prawa, powinien znajdować się ten kamień.
W tym samym czasie w Rosewill Kasia pożegnała się z Filipem.
-Pójdę wynająć jakiś pokój w hotelu, jestem zmęczony. Pa- pocałował ją po czym odszedł.
Dziewczyna chwilę stała w bezruchu uśmiechając się. Nagle ruszyła w kierunku lasu. Po drodze spotkała jakiegoś wilka. To był Ben. Rozpoznał ją, więc przemienił się w człowieka przy niej.
-Nie idziesz do domu?- zapytał.
-Nie, muszę porozmawiać z...ee... Patrykiem. Tak w ogóle to Lidia przedostała się na tamtą planetę?
-Tak. Z tego co powiedziała mi Lila to powinniśmy spodziewać się najgorszego- mruknął.
-Najgorszego? To znaczy?- patrzyła przed siebie.
-Nie jestem pewien czy Lidia zdoła wrócić- powiedział szybko.
-Ona wróci! Musi!
Resztę drogi przemilczeli. Gdy tylko doszli na miejsce Ben wszedł do domu. Kasia poszła szukać Patryka. Był po drugiej stronie domu razem z Dominikiem i innymi wilkami. Niestety, nie mogła z nimi porozmawiać bez pomocy Bena. W końcu ona nie rozumiała tego co mówią wilki. Gdy najstarszy wilk dołączył do reszty Kasia przeszła od razu do sedna sprawy:
-Słuchajcie. Czuję, że Lidii coś się stanie. Coś złego. Ben powiedział, że szanse na to, że wróci są małe- zamilkła.
-Oni mówią, że też przeczuwają coś złego. Niestety żaden z nich nie wie konkretnie co może się stać- powiedział Ben.
-Sam? A ty? Wiesz może co jej się stanie? W końcu jesteś inny, niż wszyscy- zapytała z nadzieją Kasia.
Wilk podszedł bliżej. Usiadł przed nią. Ben zaczął tłumaczyć słowa Sama:
-Sam mówi, że Lidia będzie chciała wiele razy się poddać. Ale są tam inni czarodzieje, którzy jej pomogą. Ale to będzie za mało. Na plancie Atlantis będzie musiał zjawić się jeszcze jeden czarodziej, potężniejszy niż ona.
-Ale wszyscy czarodzieje są już tam! Walczą!- zawołała moja przyjaciółka.
-Mylisz się. W końcu wszyscy się przekonacie kto jest tym, który będzie w stanie pomóc Lidce- dokończył Ben.
Sam wstał i ruszył w głąb lasu. Wszyscy siedzieli w milczeniu.
-Jeszcze potężniejszy czarodziej, niż Lidia?- mruknęła Kasia.
Nikt się nie odzywał. Po kilku minutach przytłaczającej ciszy młode wilki zaczęły warczeć. Wyczuły, że ktoś obcy zbliża się do watahy. Kilka wilków otoczyło moją przyjaciółkę, by była bezpieczna. Ben przemienił się w wilka i razem z Dominikiem ruszyli w kierunku krzaków, zza których wydobywał się obcy zapach. Zapach innego wilka, nie z tej watahy. Nagle zza krzaków wyszła wilczyca ze spuszczonym łbem i potulnym spojrzeniem. Od razu rozpoznała, że Ben jest alfą i nie zamierzała się sprzeciwiać.
*Kim jesteś?* zapytał Ben.
*Jestem nowa, niedawno znalazłam się tutaj. Od kilku dni błąkałam się po pobliskich lasach, aż w końcu trafiłam na was. Mogę do was dołączyć?* była posłuszna, położyła się przed Benem. W ten sposób chciała pokazać swoją uległość.
*Umiesz przemieniać się w człowieka?* zapytał Dominik.
*Nie... Zostałam ugryziona, gdy umierałam. Zostałam uratowana...*
*No dobrze.. Chodź z nami* odezwał się Ben.  
Na razie jednak nie chciał oficjalnie przyłączyć jej do watahy. Najpierw musi się wykazać. W trójkę podeszli do reszty watahy. Kasia siedziała na pniu drzewa. Wilki zdziwiły się widząc obcą wilczycę. Najstarszy wilk przedstawił ją reszcie, po czym przemienił się w człowieka.
-Powinnaś już iść, Kasiu. Robi się ciemno- powiedział i zniknął za drzwiami domu.
Dziewczyna wstała i ruszyła w kierunku wyjścia z lasu. Patryk i nowa wilczyca siedzieli naprzeciwko siebie. Blair, bo tak miała na imię, wpatrywała się w niego. Całą tą sytuację obserwował Sam, chowający się pośród drzew. Nie ufał tej nowej.
*Skąd się tu wzięłaś, co?*
*Byłam zwykłą nastolatką. Mieszkałam w Greentown. Miałam wypadek, potrąciła mnie ciężarówka. Byłam bliska śmierci na miejscu, ale nagle zjawił się jakiś wilk i mnie ugrył. Momentalnie poczułam przypływ sił, wstałam i od razu zamieniłam się w wilka. Błąkałam się po lasach, aż w końcu po kilku tygodniach znalazłam was* mowiła przechylając łeb w lewą stronę. Cały czas wpatrywała się w Patryka. Chyba się w nim zakochała.
*Muszę iść, dzisiaj moja kolej na prowadzenie polowania* odezwał się nagle Patryk i od razu zniknął za drzewami. Sam wyszedł wtedy i podszedł do Blair.
*On ma dziewczynę, która kocha i nie próbuj wtrącać się między nich* warknął i odszedłWilczyca została sama. 
_________________________________________________ 

By; Etti. ;3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz