-Aluś, mogę wejść?- zapytała babcia uchylając drzwi.
-Tak, pewnie- uśmiechnęłam się.
-Tak, pewnie- uśmiechnęłam się.
-Mogłabyś pojechać do sklepu po zakupy? Tu masz listę- podeszła do mnie i podała mi ją.
-Okej, pojadę, ale bez Alana!
-Em.. On powiedział, że chciałby jechać z tobą na jednym koniu- powiedziała babcia.
-Co to to nie!- wstała- albo jedzie sam na innym koniu, albo na pieszo, a najlepiej jak zostanie w domu!
-Mogę jechać na innym koniu- odezwał się Alan wchodząc do mojego pokoju.
-Pozwolił ci ktoś wejść?- spojrzałam na niego zła.
-Mogę jechać na innym koniu- odezwał się Alan wchodząc do mojego pokoju.
-Pozwolił ci ktoś wejść?- spojrzałam na niego zła.
-Kiedy jedziemy?- zapytał znowu mnie lekceważąc.
Odwróciłam się wściekła do babci:
-Ja pójdę osiodłać Edd'a, pa- ucałowałam ją w policzek.
Wyszłam z pokoju potrącając Alana stojącego przy drzwiach. Babcia pokiwała głową. Nie spodziewała się, że będziemy się nawzajem lekceważyć. Wyszłam na dwór. On poszedł za mną. Gdy weszłam do stajni powiedział:
-To mi też jakiegoś konia przygotuj.
-Sam sobie przygotuj, ja nie jestem twoją służącą- odpowiedziałam zapinając siodło Edd'owi.
Przytuliłam konia i wsiadłam na niego.
-Ja pojadę bez siodła- odezwał się Alan.
Ruszyliśmy. Jechaliśmy na skróty, przez pola i łąki. W połowie drogi Edd zwolnił i był jakiś niespokojny. Zeszłam z niego.
-Co jest?- zapytałam.
Chwilę później dostrzegłam Marcina na łące. Pobiegłam w jego stronę.
-Marcin!- przytuliłam go- co ty tutaj robisz?
-Chciałem cię odwiedzić- pocałował mnie.
-Pojedziesz z nami do sklepu- pociągnęłam go za rękę.
Wsiadłam z powrotem na konia i pomogłam wsiąść Marcinowi.
-A ze mną tak jechać nie chciałaś- powiedział Alan jadąc obok nas na Tytusie.
-Ty nie jesteś nawet moim kolegą, więc zamknij się- odpowiedziałam.
Dotarliśmy na miejsce. zostawiłam Edd'a i chłopaków przed sklepem, a sama weszłam do środka. Po kilku minutach wyszłam. Alan bił się z Marcinem. Położyłam torbę obok konia i podbiegłam do nich.
-Przestańcie!- krzyknęłam stając pomiędzy nimi i ich odepchnęłam.
Oboje upadli na ziemię.
-Wracamy do domu, teraz- powiedziałam zła patrząc na Alana.
18-latek wsiadł na Tytusa, a ja razem z Marcinem na Edd'a. W milczeniu dojechaliśmy do domu. Odstawiłam konie do stajni i razem z Marcinem zakradłam się do mojego pokoju.
-Alan nie daje mi spokoju.. Czasem nawet boję się przebywać w jego towarzystwie!- powiedziałam ze smutną miną.
Przytuliłam Marcina, a on mnie pocałował.
-Będę przy tobie- wyszeptał.
-Wiem.. Czemu nie jesteś w USA?- zapytałam.
-Lecę tam dopiero za dwa dni. Dzisiaj przyjechałem do ciebie, bo się stęskniłem- pocałował mnie w policzek.
Uśmiechnęłam się. Wieczorem mój ukochany pojechał taksówką do swojego domu. Godzinę po tym jak odjechał poszłam się wykąpać. W piżamie zeszłam do salonu, w którym siedziała babcia i Alan. Podeszłam do babci i położyłam się obok niej, głowę kładąc na jej kolanach.
-Wszystko w porządku Aluś?- zapytała.
-Tak, wszystko jest okej- uśmiechnęłam się.
Alan nadal się nie odzywał. Nawet nie spojrzał w moją stronę. Czyżby zrozumiał, że mnie nigdy nie zdobędzie? Oglądaliśmy wszyscy film: Teen Wolf. Gdy się skończył poszłam do siebie do pokoju i zasnęłam.
____________________________________________________
____________________________________________________
by; Etti. ;3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz