niedziela, 1 września 2013

"Uwieść Alicję" 6

Następnego ranka obudził mnie pies. Wskoczył na moje łóżko i zaczął mnie lizać po twarzy. 
-Oh, Igor!-zaśmiałam się- złaź! 
Usiadłam na łóżku. Pies wybiegł z pokoju. Uśmiechnęłam się. Nagle do środka wszedł jakiś chłopak. 
-Cześć- powiedział patrząc na mnie. 
-Puka się!!-krzyknęłam zakrywając się kołdrą- wynoś się stąd! 
-Przecież jesteś w piżamie, więc o co tyle krzyku? 
-Ale ty nie masz prawa oglądać mnie w piżamie bez mojego pozwolenia, więc wyjdź!- mówiłam coraz to wścieklejszym głosem. 
-Dobrze, już idę- wyszedł i zanim zamknął drzwi powiedział- babcia na śniadanie cię woła. 
Co za typ! Zła wstałam z łóżka. Podeszłam do okna i rozsunęłam firanki. Podeszłam do walizki i wyciągnęłam z niej białą bluzkę i spodnie na szelkach. Ubrałam się i uczesałam włosy w kitkę. Uśmiechnęłam się do odbicia w lustrze i wyszłam z pokoju. Po schodach zeszłam na dół. Skierowałam się do kuchni. 
-O Aluś. Poznaj Alana- powiedziała babcia, gdy wchodziłam.
-Taa.. Już go poznałam- posłałam mu wściekłe spojrzenie. 

-Oprowadzisz go dzisiaj po wsi?- zapytała babcia. 
Chciałam już zaprzeczyć, ale odezwał się Alan. 
-Będzie fajnie!- uśmiechnął się. 
Westchnęłam.
-Dobrze. Oprowadzę go. 

W milczeniu jadłam śniadanie. Babcia wypytywała chłopaka o swoją przyjaciółkę. Pytała jak mu w szkole idzie i takie tam. 
-Od roku gram na gitarze- odezwał się. 
-O- uśmiechnęła się babcia- Alicja prześlicznie śpiewa. Może zagrałbyś coś, a ona by zaśpiewała? 
-Co?!- zawołałam. 
-Z przyjemnością- odpowiedział. 
Skończyliśmy śniadanie. Podziękowałam i pomogłam babci pomyć naczynia. Gdy skończyłam napiłam się wody mineralnej. 
-Możemy już iść?- zapytał Alan. 
-Tak. Trzymaj się babciu- wyszłam z domu z nim. 
Ruszyliśmy w kierunku do wyjścia z podwórka. 
-Mam 18 lat, a ty?- zapytał, gdy byliśmy przy bramie. 
-Nie powinno cię to obchodzić.. Chodź za mną, pójdziemy na skróty- odpowiedziałam. 
-Twoja babcia mówiła, że świetnie śpiewasz. Udowodnisz to? 
-Nie mam ochoty. 
-A powinnaś, skoro lubisz śpiewać- podszedł bliżej mnie. 
-Odczep się. 
-No dalej- powiedział próbując mnie objąć. 
-Przestań, no!- zaczęłam biec. 
Dogonił mnie i przewalił. Byliśmy na łące. Sami. Bałam się, bo przecież ten chłopak jest jakiś nienormalny! Alan przytrzymał mi ręce i nogi. 
-Puszczaj!-szarpałam się. 
-Zaśpiewasz? 
-Nie- byłam nieugięta. 
-To cię nie puszczę- odpowiedział. 
-No trudno, najwyżej pójdziesz do więzienia za zabicie mnie- westchnęłam. 
Po około 15 minutach puścił mnie. Wstał i powiedział: 
-Jesteś strasznie uparta. 
Uśmiechnęłam się. Chociaż raz ta cecha przyniosła pozytywny efekt. Wstałam, otrzepałam się i ruszyliśmy dalej. Dotarliśmy do centrum wsi. Idąc chodnikiem każdy witał się ze mną. Alan zarywał do każdej napotkanej dziewczyny. Denerwowało mnie to. 
-Hej, Alicja!- zawołał jakiś chłopak. 
Odwróciłam się. To był Olek. Mój kolega. 
-Olek!- uściskaliśmy się. 
-Za dwa tygodnie organizujemy pokaz talentów. Wpadniesz? 
-Pewnie! Będzie jakieś ogłoszenie? 
-Tak, za kilka dni na drzwiach od sklepu będzie wywieszone- uśmiechnął się. 
-Super. To do zobaczenia- puściłam do niego oko. Odwróciłam się i zobaczyłam jak Alan próbuje pocałować Majkę- córkę sołtysa. Podbiegłam do nich i odepchnęłam 18-latka od niej. 
-Jeny! Alicja dzięki! Jaki z niego nachalny typ!- zawołała Maja. 
-Powinieneś był się wstydzić, Alan..- powiedziałam posyłając mu złe spojrzenie. 
-Znasz go?- zdziwiła się. 
-Niestety dzisiaj go poznałam. Musimy iść. Trzymaj się- chwyciłam Alana za rękę i pociągnęłam go za sobą. 
-Puść mnie- wyrwał swoją rękę z mojego objęcia. 
Odwróciłam się przodem do niego. 
-Co ty sobie wyobrażasz?! Zachowywałbyś się jakoś! Ale nie, bo ty jesteś jakimś idiotą, który robi z siebie pośmiewisko. Tutaj nie lubią takich typków- patrzyłam na niego. 
-Przesadzasz, wracamy do domu?- zlekceważył mnie. 
-Ugh!- odwróciłam się i ruszyłam. 
Po chwili przyśpieszyłam. Jeny! I ja mam go na dobrą stronę sprowadzić? Nie da rady! On się już nie zmieni. Po około godzinie dotarliśmy do domu. Była pora na kolację, a nie jedliśmy obiadu, więc babcia zrobiła dla nas pizzę. Gdy zjadłam poszłam do swojego pokoju. Wyjęłam laptopa i włączyłam skype'a. Damian, Kuba, Marcin i Adam byli podłączeni. Zadzwoniłam do nich dodając wszystkich do rozmowy grupowej. 
-Cześć chłopcy- przywitałam się. 
Każdy po kolei włączył kamerkę. 
-Kochanie hej!- zawołał Marcin posyłając mi całusa. 
Uśmiechnęłam się. Zaczęliśmy rozmawiać ze sobą. Śmialiśmy się co chwilę. Nagle do pokoju wszedł Alan. 
-Wyjdź stąd!- krzyknęłam rzucając w niego poduszką. 
On podszedł do mnie i próbował mnie przytulić. Szarpałam się. Spojrzałam na ekran laptopa. Marcin był wkurzony, chłopacy również. 
-Zostaw mnie!-powiedziałam wstając z łóżka- chyba jasno dałam ci do zrozumienia, że mam cię dość?! 
-Oj nie przesadzaj, Aluś- uśmiechnął się złowieszczo. 
-Wyjdź- myślałam, że zaraz wybuchnę. 
Marcin był wyraźnie wkurzony. 
-I tak będziesz moją dziewczyną- powiedział Alan. 
-Aaaaa!!- krzyknęłam. 
-Co się stało?- zapytała babcia wchodząc do pokoju.
-Babciu, proszę zabierz go stąd, bo ja go chyba zaraz zabiję. 
-Alan do swojego pokoju, już!- rozkazała. 
18-latek wyszedł z uśmiechem na twarzy. Babcia zamknęła drzwi. Podeszłam do laptopa. 
-Marcin, nie słuchaj go... On nigdy ze mną nie będzie! Jeny- rozpłakałam się. 
-Ej, Aluś nie płacz-odezwał się Ciastek. 
-Mam go dość! A to dopiero pierwszy dzień! Mam sprowadzić go na dobrą drogę! Wyobrażacie to sobie? Dla niego nie ma już ratunku. Marcin..no odezwij się..
-Przepraszam- powiedział- ale wkurzył mnie ten Alan. 
-Eh.. Ja muszę kończyć. Trzymajcie się. Całusy!- posłałam każdemu po całusie- kocham cię Marcin. 
Rozłączyłam się. Wyłączyłam laptopa i schowałam go pod łóżko. Wzięłam piżamę i poszłam się umyć. 20 minut później leżałam już w łóżku. 
________________________________________
Witajcie po 2 miesięcznej przerwie! :D Wakacje minęły tak szybko! :c  Mam nadzieję, że jeszcze pamiętacie o tym blogu i że jeszcze w ogóle będziecie czytać moje opowiadania. To ten życzę wszystkim uczniom (w tym sobie ^^) udanego roku szkolnego :) Pozdro :* 

By; Etti. ;3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz