niedziela, 3 lutego 2013

"Nigdy do siebie nie wrócimy" 7-ost.

Następnego dnia o godzinie 9 Bartek wziął kartkę, długopis i zaczął pisać:
"Cześć kochana. Przepraszam, że nie byłem przy tobie w trudnych dla ciebie chwilach, ale nie gniewaj się za to. Pewnie zastanawiasz się co za idiota (jak to ty zawsze mówisz, gdy ktoś ci pomoże :D) oddał ci swoje serce... Tym idiotą jestem ja. Cieszę się, że moje serce bije teraz dla ciebie. Kocham cię Gosiu... Pamiętaj, że teraz już zawsze będę z tobą. A te stokrotki... Po prostu jesteś dziewczyną, na której zależy mi jak nie wiem co!<3 A i nie złość się, że oddałem ci to serce... Bo jeśli ty byś umarła, to ja zabiłbym się. Piszę to z ręką na sercu. Kocham cię i zawsze będę. Pamiętaj o tym. Na zawsze twój- Bartek." 

-Hm.. Okej, musimy jechać do niej i włożę to jej do pamiętnika- powiedział w myślach. Wraz z mamą pojechali do domu dziewczyny. 
-Dzień dobry- przywitał się Bartek, jakby nic nie miało się stać- Mogę wejść do Gosi pokoju? 
-Tak możesz- odpowiedziała mama dziewczyny. 
Matki zaczęły ze sobą rozmawiać, a chłopak udał się do pokoju 13-latki. Odszukał tam pamiętnik i włożył do niego kartkę, na której napisał "List Pożegnalny" dla ukochanej. Wyszedł z pokoju i udał się do samochodu, w którym czekały na niego obydwie mamy. Trafili do szpitala. Weszli do środka. 
-Synku... Będzie mi ciebie brakowało- rozpłakała się mama chłopaka- kocham cię! Pamiętaj o tym!
16-latek przytulił swoją mamę. W międzyczasie podszedł do nich lekarz, który miał przeszczepić serca. 

-Wszystko gotowe, zapraszam- powiedział do Bartka. 
Chłopak jeszcze raz przytulił mamę, pożegnał się z matką Gosi. Na odchodnym powiedział jeszcze:
-Proszę jej nie mówić, że to ja dałem jej serce... Niech pani powie, że musiałem pilnie wyjechać i od razu niech pani ją przeprosi w moim imieniu, dobrze? 

Matka dziewczyny pokiwała głową. 
-Kocham cię mamo- powiedział do swojej matki i zniknął za drzwiami z lekarzem. 
-Wychowała pani cudownego syna. Będę wdzięczna do śmierci. Nie wiem jak mam się odwdzięczyć? 
-Niech pani będzie szczęśliwa i pani córka też- powiedziała uśmiechając się mama Bartka. 
Po dwóch godzinach z sali operacyjnej wyszedł lekarz. Stanął przed matkami. 
-Przeszczep przebiegł poprawnie- obydwie odetchnęły- dziewczyna powinna obudzić się za jakieś dwie godziny. Mogą panie iść do swoich dzieci- powiedział i odszedł. 
Obydwie mamy poszły do sali. 
-Gosiu...-rozpłakała się ze szczęścia mama, widząc, że jej córka oddycha. Usiadła przy łóżku, na którym ona leżała.
Mama chłopaka natomiast wstrzymała wybuch płaczu. Przytuliła go ostatni raz, posiedziała chwilę, przeżegnała się:
-Żeby Bóg docenił twoje poświęcenie, kochanie- ucałowała go i wyszła.
Po dwóch godzinach 13-latka zbudziła się. 

-Gdzie ja jestem?- wyszeptała. 
-Kochanie! Teraz będzie tylko lepiej!- ucieszyła się mama dziewczyny. Dziewczyna przymknęła powieki. Po dłuższej chwili zapytała:
-Gdzie Bartek? 

-Bartek? Musiał wyjechać. Za granicę. Mówił, żeby cię przeprosić, ale musiał wyjechać- odpowiedziała mama. 
13-latka zamknęła oczy. Spod powiek poleciały jej łzy. 
Minął tydzień. Gosia mogła wyjść wreszcie ze szpitala. Następnego dnia uprosiła mamę, aby mogła iść do szkoły. W szkole spotkała Martę:
-Gośka! Gdzieś ty była?! Wszyscy się o ciebie martwiliśmy!- wykrzyknęła przyjaciółka przytulając ją. 

-Byłam w szpitalu- Gosia przytuliła Martę. 
-Gdzie?- zapytała zdziwiona dziewczyna. 
-W szpitalu. Długa historia. Wiesz może co z Bartkiem? 
-Nie mam pojęcia. Zapytaj jego brata Huberta. Tam stoi- Marta wskazała palcem chłopaka stojącego osobno. Gosia podeszła do niego.
-Cześć. Ty jesteś bratem Bartka? 

-Tak. A ty pewnie Gosia?- zapytał nie podnosząc głowy. 
-Zgadza się... Mogę wiedzieć co z Bartkiem? Gdzie wyjechał? 
-Nikt ci nie powiedział?-zdziwił się- dowiesz się w swoim czasie- odszedł od niej. 
-E. To było dziwne- pomyślała. 
Wróciła do Marty. Otoczyły ją tłumy. 
-A gdzie Marcin?- zapytała przyjaciółkę. 
-Przeniósł się do innej szkoły. Powiedział, że nie zniósłby widoku ciebie z Bartkiem. 
Po szkole Gosia udała się prosto do swojego domu. Odłożyła wszystko i wzięła pamiętnik, i długopis. Usiadła. Nagle wypadła jakaś kartka z zeszytu. 
-Co to?- rozłożyła ją i zaczęła czytać. 
Zaczęła płakać. Nie mogła w to uwierzyć! Wyrwała ze swojego pamiętnika kawałek kartki i pośpiesznie napisała: 
"On wcale nie wyjechał!!! Dlaczego nikt mi nie powiedział prawdy?! Przepraszam, ale ja nie mogę tak... ;( Idę zatańczyć z nim ostatni taniec. Kocham cię mamo! <3"
Zgniotła kartkę i trzymała ją w dłoni. Poszła do łazienki i zabrała pierwsze lepsze tabletki. Wybiegła z domu we łzach. 

-Gosia? Gosia!- mama pobiegła za nią. 
Dziewczyna biegła na stok. Zamierzała stamtąd skoczyć. Nie potrafiła zrozumieć, dlaczego on oddał jej serce! Idiota, idiota, idiota!!! Dziewczyna w biegu łykała tabletki. 
-Gosia! Zaczekaj!- wołała za nią mama. 
Dziewczyna stanęła na stoku. Mama nadal w biegu wołała:
-Córeczko! On sam tego chciał! Chciał, żebyś żyła! 

-Nie potrafię tak. Przepraszam- mówiła płacząc i łykając kolejne tabletki- kocham cię mamo. 
Upadła z bezsilności na kant stoku i stoczyła się na dół. 
-Nie!!!!!- krzyknęła jej mama. 
Zadzwoniła na pogotowie. Zbiegła schodami i znalazła na dole swoją córkę. Całą we krwi... Uklękła przy niej. Wtedy znalazła kartkę w jej dłoni. Przeczytała ją i zapłakała. Straciła swoją jedyną córkę. Teraz nikt nie mógł jej uratować. Mama przytuliła swoją córkę, a lekarze stali obok. 
A w niebie Gosia i Bartek spotkali się. Zatańczyli ich ostatni taniec. Teraz nikt nie mógł im przeszkodzić. Nikt, ani nic... 
_____________________________________________________
Cześć. :) To była ostatnia część tego opowiadania. : ) Za tydzień pojawi się nowe. *-* Mam nadzieję, że się podobało. *-* Proszę o komentarze (dodawać mogą wszyscy). ;*

By: Etti. ;3

1 komentarz: