niedziela, 24 lutego 2013

"Miłość i kłamstwa" 1

Hej. :D Zapraszam na lekturę kolejnego opowiadania. Tym razem dłuższego. ;) Opowiada ono o księżniczce, która chce żyć normalnie. W tym celu z Anglii przenosi się na jakiś czas do Polski. Niestety- nie będzie jej łatwo. Na jej drodze do szczęścia pojawi się wiele przeszkód. 


"Miłość i kłamstwa" 

-Księżniczko? 
-Tak, Ronaldzie? 
-Król prosi, abyś do niego przyszła- powiedział- mówił, że to pilne. 
-Dobrze. Już idę- odpowiedziała księżniczka. 
Oboje udali się do ogromnej komnaty, w której na tronie siedział król Anglii. 
-Co chciałeś tato?- zapytała podchodząc do niego. 
-Mery, musisz znaleźć sobie jakiegoś chłopaka. Masz już 15 lat i najwyższy czas na to. Chciałabyś gdzieś jechać, by poszukać tego jedynego? 
-Pewnie... Chciałabym jechać do...- dziewczyna zastanowiła się chwilę- do Polski! Mama mi pomoże,przecież tam mieszka, no i przy okazji ją odwiedzę. 
-Jesteś tego pewna?- zapytał ojciec, jakoś niezadowolony z odpowiedzi córki. 
- Tak. Kiedy będę mogła jechać?
-A kiedy chcesz? 
-Jutro z rana!- rzekła podekscytowana Mery. 
-No, dobrze. Trzeba będzie zmienić ci tożsamość- powiedział król patrząc czule na córkę. 
-Ale z tym problemu nie będzie, prawda? 
-Oczywiście, że nie kwiatuszku. Idź się pakuj- rzekł do córki. 
Gdy na wyszła król zwrócił się do Ronalda: 
-Pojedziesz z nią. Masz ją chronić, ale tak, by nie wiedziała, że to ty- wyszeptał- a teraz idź po nowy dowód dla Mery. 
-Tak jest. 
Ronald wyszedł, a król zasiadł ponownie na tronie. Tymczasem w komnacie Mery: 
-Rozalio! 
-Tak, panienko? 
-Pomożesz mi?- zapytała 15-latka. 
-Oczywiście. A dokąd to panienka się wybiera? 
-Jadę do mamy, do Polski- powiedziała zamykając pierwszą walizkę. 
-Oo.. Polska.. Eh.. Cudowny kraj- westchnęła służka. 
Mery zdziwiona usiadła na łóżku i zwróciła się do niej: 
-A ty byłaś w Polsce? 
-O, panienko! Ja się tam wychowałam! 
-Usiądź obok i opowiedz mi, proszę!- błagała dziewczyna. 
Rozalia usiadła obok księżniczki i zaczęła mówić: 
-Wie panienka.. Tam są piękni chłopcy. O, przystojni, że hej!- westchnęła- No i dziewczyny też, ale panienka nie wyróżniałaby się, bo jest równie piękna jak Polki. 
-Ja jestem w połowie Polką!- przerwała jej. 
-Tak, wiem panienko. Matka panienki to kochana osoba. Nie ma takiej drugiej na świecie! Ale wracając do Polski..- spojrzała na Mery- wyróżniałabyś się tylko tymi złotymi oczyma. Nie ma takich drugich na świecie całym. 
-A to źle?- zmartwiła się księżniczka. 
-Nie! No co panienka! Spakujmy się do końca- powiedziała i wstała. 15-latka pokiwała głową i pomogła Rozalii. 
Następnego dnia... 
-Panienko! Panienko Mery! Pora wstawać- służka odsłoniła zasłony- niedługo panienka przecież wyjeżdża. 
Mery przetarła swoje zaspane oczy, siedząc na łóżku. 
-Ile mam czasu?- zapytała sennym jeszcze głosem. 
-Samolot jest za trzy godziny, czyli musi panienka wyjeżdżać stąd za dwie godziny. Co znaczy, że za maksymalnie 15 minut musi panienka wstać i ubrać się w te rzeczy. 
Dziewczyna spojrzała na ubranie. Wstała i podeszła. 
-To ja już się ubiorę- powiedziała. 
-Mam zawiadomić kucharza, by zaczął przygotowywać dla panienki naleśniki? 
Mery pokiwała głową na 'tak'. Rozalia wyszła z komnaty. 
-*Ciekawe jak mama? Hmm... Jak będę wyglądać w tych rzeczach? Nie mogę doczekać się normalnego życia!* myślała. 
Po śniadaniu dziewczyna ubrana w ciemne rurki, żółtą bluzkę z krótkim rękawem, czarne półbuty i włosy spięte w kucyk, żegnała się z ojcem. 
-Niedługo wrócę, tato. 
-Wiem- uśmiechnął się- uściskaj jeszcze raz starego ojca. 
Mery uśmiechnęła się i przytuliła tatę.
-Jeśli panienka chce zdążyć musi już wyjeżdżać- oznajmił Ronald. 
-To pa tato- księżniczka ucałowała ojca w policzek i wsiadła do limuzyny. Gdy byli na lotnisku dziewczyna pożegnała Anglię i odleciała do Polski. Nie wiedziała jednak, że pobyt tam zmieni ją całkiem. Nie wiedziała jak bardzo będzie cierpieć... 
Gdy wysiadała z samolotu podziwiała widoki. 
-Pierwszy raz w Polsce?- zapytał jakiś chłopak. 
-Tak, tak- uśmiechnęła się- a ty? 
-Nie, ja tu mieszkam- zerknął na 15-latkę- Jak masz na imię? 
-Mery- spojrzała na niego- a ty? 
-Johny. 
Dziewczyna zauważyła swoją matkę z jej imieniem i fałszywym nazwiskiem. Pobiegła w jej kierunku. 
-Mamo!- krzyknęła przytulając mamę. 
-Mery! Kochanie- powiedziała także ją przytulając- Pokaż się ślicznotko. 
15-latka zakręciła się dookoła uśmiechnięta. Wszystko to obserwował Johny. Był sąsiadem mamy Mery. 
-Johny, stary!- powiedział jego kumpel podchodząc do niego. Przyjaciele uściskali się na powitanie.
W trakcie jazdy do domu dziewczyna rozmawiała z mamą. 
-Córcia... Muszę ci coś powiedzieć... 
-Tak?- podjechały właśnie przed dom- powiesz mi później, dobrze? 
Mery wyszła z samochodu i pobiegła do domu. Ale tam czekała na nią niemiła niespodzianka... 

___________________________________________________ 
By; Etti. ;3

niedziela, 17 lutego 2013

"To on" 2-ost.

Gdy chłopak skończył ją całować, ona rzuciła się mu na szyję i go przytuliła. 
-To ty Maciej...- wyszeptała mu na ucho.
W tym momencie nauczyciel podszedł i otworzył salę. Klaudia weszła do sali z klasą, a on wszedł ze swoją. Po około 10 minutach do sali wpadł chłopak z Macieja klasy, wskazał na Klaudię i powiedział: 

-Masz iść do pani Kowalskiej. 
13-latka miała przeczucie, że stało się coś złego. Ona to wiedziała... Poszła za nim. Wchodząc do sali, rozejrzała się i nie zauważyła ukochanego. 
-Gdzie on jest? 
-Uciekł... Jakieś 5 minut temu- powiedziała nauczycielka. 
-Co?! Dopiero teraz mi pani to mówi?!- krzyknęła dziewczyna. 
Podbiegła do okna. Przyłożyła dłoń do szyby i wyszeptała: 
-Idioto... Gdzie ty jesteś?!- następnie wybiegła z sali.
Pobiegła do drzwi głównych szkoły. 

-Maciej?!- rozglądała się i wołała- Gdzie jesteś?! Maciej!! 
Musiała pomyśleć. Gdzie on mógł być? Dlaczego to zrobił? No tak! On ma problemy w rodzinie! Przecież mógł sobie coś zrobić!Klaudia zaczęła biec. Pobiegła w stronę palarni. 
-Maciej?! 
-Klaudia... Przepraszam- usłyszała bełkot. 
Rozejrzała się. W szczelinie ujrzała konającego Macieja. Uklęknęła przed nim. 
-Maciej! Jezu!- zobaczyła tabletki obok niego. 
Najróżniejsze... To na ból głowy, to na gardło, to na odporność, to na ból brzucha. Było tam chyba wszystko! Był strasznie blady. Jak ściana. 
-Musisz wytrzymać! Ja pobiegnę po pomoc! Obiecaj mi, że nie umrzesz! Maciej! 
-Klaudia, chcę, żebyś była ostatnią osobą, która mnie dotyk i słucha. 
-Obiecaj!!!- przerwała mu płacząc jak dziecko. 
-Obiecuję- wyszeptał po chwili. 
-Zaraz będę!- zerwała się z miejsca. 
Pobiegła w kierunku szkoły. Wbiegła do niej, a potem po schodach. Wpadła do klasy o zawołała: 
-On umiera! Dzwońcie po pomoc! Potrzebuję dwóch chłopaków, którzy go przyniosą! 
-Idź do tamtej klasy, poproś- powiedział jeden z chłopaków. 
Dziewczyna wybiegła stamtąd. Zaczęła nerwowo pukać do sali obok, ponieważ salę można było otworzyć jedynie kluczem lub od środka. Gdy jej otworzyli krzyknęła: 
-Umiera! Potrzebuję dwóch chłopaków, żeby go przenieśli! 
Dwoje wstało i pobiegło za nią. Pędziła jak struś! Płakała. Przy szczelinie zatrzymała się i padła na kolana. 
-Maciej! Maciej! Żyjesz?!- wołała krzycząc i płacząc. 
-Kocham cię- wyszeptał i skonał w jej objęciach. 
-Nie!!- przytuliła go zapłakana. 
Nie miała już po co żyć. Chciała nałykać się tabletek, jak Maciej, ale dwoje chłopaków stojących za nią nie dopuściło do tego. Dziewczyna załamała się. Nie potrafiła przestać płakać... Jej ukochany skonał w jej objęciach... Po tygodniu nie wytrzymała. Zmarła z tęsknoty. Nie jadła, nie piła, tylko siedziała i płakała. W końcu ją to wykończyło. Została pochowana obok Macieja, za zgodą jego rodziców. Rodzice ich obojga byli załamani tą tragedią, ale starali się żyć normalnie. A Klaudia i Maciej już na zawsze byli razem. 

_____________________________________________________
Koniec. *-* Mam nadzieję, że się podobało . :> Pozdrawiam. :*
By: Etti. ;3

niedziela, 10 lutego 2013

"To on..." 1

Siema. :D Miałam dylemat, które opowiadanie wstawić jednak zdecydowałam się na to: "To on..." Akurat to  jest z serii tych krótkich opowiadań. ;D Kolejne prawdopodobnie będzie długie i podzielone na rozdziały. Zapraszam do czytania. ;) Mam nadzieję, że się spodoba. ;*

_______________________________________________________________________________

Klaudia była 13-letnią dziewczyną. Chodziła do pierwszej klasy gimnazjum. Miała czarne włosy, blado-fioletowe oczy i usta w kolorze bordowym. Była wyjątkowo szczupła. Przyjaźniła się z Rafałem. Pewnego dnia przyszła do szkoły jako pierwsza z klasy. Zdjęła kurtkę i położyła plecak. Poprawiła włosy związane w kucyk. Odwróciła się, by zobaczyć kto jest na korytarzu. Na jego końcu ujrzała pewnego chłopaka. Patrzył na nią. Przyjrzała mu się. Pomimo tej odległości patrzyli sobie w oczy. Nagle ktoś zakrył dziewczynie oczy: 
-Zgadnij kto to? 
-Rafał, ogarnij się- powiedziała wesoło. 
Na początku nienawidzili się i nigdy nie myśleli, że zaprzyjaźnią się. A jednak! Są ze sobą blisko, ale chcą być tylko przyjaciółmi. To im wystarcza. Uściskali się po przyjacielsku. Rafał usiadł na ławeczce, a Klaudia stanęła przed nim. 
-Nikogo innego nie ma?- zapytał. 
-Jak widzisz, nie ma. Byłam pierwsza- odpowiedziała i zerknęła na koniec korytarza. Ale "tajemniczego" chłopaka tam już nie było. Dziewczyna westchnęła. 
-Kogo szukasz?- stał obok niej schylając głowę. 
13-latka spojrzała na niego. Uśmiechnęła się i ręką odsunęła jego twarz. 
-Nikogo. 
W międzyczasie doszła cała klasa. Klaudia cały czas próbowała "go" odnaleźć. Ale na nic jej starania. Nie było go tu. Nie na tym piętrze. Weszła z klasą na lekcję. Zaczynała od chemii. Po 45 minutach wyszli. Dziewczyna poszła sama na górę, pod salę, bo Rafał poszedł do toalety. Gdy szła zauważyła "jego". Znowu zaczęli patrzeć na siebie. Przechodziła obok niego i patrzyła mu w oczy, a on jej. Odwróciła głowę. W tym momencie chłopak chciał ją złapać za rękę, ale wycofał się. Jednak po chwili to zrobił. Chwycił ją za rękę i przytrzymał. Zatrzymała się. Spojrzała mu w oczy, a on jej. Jego i Klaudii klasa patrzyli na nich. Czy do czegoś dojdzie? Nauczyciele tych dwóch klas nie przerwali tego. Sami byli ciekawi co się wydarzy. Przyglądali się z ukrycia. A Klaudia nadal patrzyła "tajemniczemu" chłopakowi w oczy z wzajemnością... Po dłuższej chwili przybliżył ją do siebie i pocałował. Ona stała oszołomiona. Po chwili objęła go. Zrozumiała kto to jest. 

_____________________________________________________ 
Dziękuję za ponad 300 wyświetleń. *-* xd
By:  Etti. ;3

niedziela, 3 lutego 2013

"Nigdy do siebie nie wrócimy" 7-ost.

Następnego dnia o godzinie 9 Bartek wziął kartkę, długopis i zaczął pisać:
"Cześć kochana. Przepraszam, że nie byłem przy tobie w trudnych dla ciebie chwilach, ale nie gniewaj się za to. Pewnie zastanawiasz się co za idiota (jak to ty zawsze mówisz, gdy ktoś ci pomoże :D) oddał ci swoje serce... Tym idiotą jestem ja. Cieszę się, że moje serce bije teraz dla ciebie. Kocham cię Gosiu... Pamiętaj, że teraz już zawsze będę z tobą. A te stokrotki... Po prostu jesteś dziewczyną, na której zależy mi jak nie wiem co!<3 A i nie złość się, że oddałem ci to serce... Bo jeśli ty byś umarła, to ja zabiłbym się. Piszę to z ręką na sercu. Kocham cię i zawsze będę. Pamiętaj o tym. Na zawsze twój- Bartek." 

-Hm.. Okej, musimy jechać do niej i włożę to jej do pamiętnika- powiedział w myślach. Wraz z mamą pojechali do domu dziewczyny. 
-Dzień dobry- przywitał się Bartek, jakby nic nie miało się stać- Mogę wejść do Gosi pokoju? 
-Tak możesz- odpowiedziała mama dziewczyny. 
Matki zaczęły ze sobą rozmawiać, a chłopak udał się do pokoju 13-latki. Odszukał tam pamiętnik i włożył do niego kartkę, na której napisał "List Pożegnalny" dla ukochanej. Wyszedł z pokoju i udał się do samochodu, w którym czekały na niego obydwie mamy. Trafili do szpitala. Weszli do środka. 
-Synku... Będzie mi ciebie brakowało- rozpłakała się mama chłopaka- kocham cię! Pamiętaj o tym!
16-latek przytulił swoją mamę. W międzyczasie podszedł do nich lekarz, który miał przeszczepić serca. 

-Wszystko gotowe, zapraszam- powiedział do Bartka. 
Chłopak jeszcze raz przytulił mamę, pożegnał się z matką Gosi. Na odchodnym powiedział jeszcze:
-Proszę jej nie mówić, że to ja dałem jej serce... Niech pani powie, że musiałem pilnie wyjechać i od razu niech pani ją przeprosi w moim imieniu, dobrze? 

Matka dziewczyny pokiwała głową. 
-Kocham cię mamo- powiedział do swojej matki i zniknął za drzwiami z lekarzem. 
-Wychowała pani cudownego syna. Będę wdzięczna do śmierci. Nie wiem jak mam się odwdzięczyć? 
-Niech pani będzie szczęśliwa i pani córka też- powiedziała uśmiechając się mama Bartka. 
Po dwóch godzinach z sali operacyjnej wyszedł lekarz. Stanął przed matkami. 
-Przeszczep przebiegł poprawnie- obydwie odetchnęły- dziewczyna powinna obudzić się za jakieś dwie godziny. Mogą panie iść do swoich dzieci- powiedział i odszedł. 
Obydwie mamy poszły do sali. 
-Gosiu...-rozpłakała się ze szczęścia mama, widząc, że jej córka oddycha. Usiadła przy łóżku, na którym ona leżała.
Mama chłopaka natomiast wstrzymała wybuch płaczu. Przytuliła go ostatni raz, posiedziała chwilę, przeżegnała się:
-Żeby Bóg docenił twoje poświęcenie, kochanie- ucałowała go i wyszła.
Po dwóch godzinach 13-latka zbudziła się. 

-Gdzie ja jestem?- wyszeptała. 
-Kochanie! Teraz będzie tylko lepiej!- ucieszyła się mama dziewczyny. Dziewczyna przymknęła powieki. Po dłuższej chwili zapytała:
-Gdzie Bartek? 

-Bartek? Musiał wyjechać. Za granicę. Mówił, żeby cię przeprosić, ale musiał wyjechać- odpowiedziała mama. 
13-latka zamknęła oczy. Spod powiek poleciały jej łzy. 
Minął tydzień. Gosia mogła wyjść wreszcie ze szpitala. Następnego dnia uprosiła mamę, aby mogła iść do szkoły. W szkole spotkała Martę:
-Gośka! Gdzieś ty była?! Wszyscy się o ciebie martwiliśmy!- wykrzyknęła przyjaciółka przytulając ją. 

-Byłam w szpitalu- Gosia przytuliła Martę. 
-Gdzie?- zapytała zdziwiona dziewczyna. 
-W szpitalu. Długa historia. Wiesz może co z Bartkiem? 
-Nie mam pojęcia. Zapytaj jego brata Huberta. Tam stoi- Marta wskazała palcem chłopaka stojącego osobno. Gosia podeszła do niego.
-Cześć. Ty jesteś bratem Bartka? 

-Tak. A ty pewnie Gosia?- zapytał nie podnosząc głowy. 
-Zgadza się... Mogę wiedzieć co z Bartkiem? Gdzie wyjechał? 
-Nikt ci nie powiedział?-zdziwił się- dowiesz się w swoim czasie- odszedł od niej. 
-E. To było dziwne- pomyślała. 
Wróciła do Marty. Otoczyły ją tłumy. 
-A gdzie Marcin?- zapytała przyjaciółkę. 
-Przeniósł się do innej szkoły. Powiedział, że nie zniósłby widoku ciebie z Bartkiem. 
Po szkole Gosia udała się prosto do swojego domu. Odłożyła wszystko i wzięła pamiętnik, i długopis. Usiadła. Nagle wypadła jakaś kartka z zeszytu. 
-Co to?- rozłożyła ją i zaczęła czytać. 
Zaczęła płakać. Nie mogła w to uwierzyć! Wyrwała ze swojego pamiętnika kawałek kartki i pośpiesznie napisała: 
"On wcale nie wyjechał!!! Dlaczego nikt mi nie powiedział prawdy?! Przepraszam, ale ja nie mogę tak... ;( Idę zatańczyć z nim ostatni taniec. Kocham cię mamo! <3"
Zgniotła kartkę i trzymała ją w dłoni. Poszła do łazienki i zabrała pierwsze lepsze tabletki. Wybiegła z domu we łzach. 

-Gosia? Gosia!- mama pobiegła za nią. 
Dziewczyna biegła na stok. Zamierzała stamtąd skoczyć. Nie potrafiła zrozumieć, dlaczego on oddał jej serce! Idiota, idiota, idiota!!! Dziewczyna w biegu łykała tabletki. 
-Gosia! Zaczekaj!- wołała za nią mama. 
Dziewczyna stanęła na stoku. Mama nadal w biegu wołała:
-Córeczko! On sam tego chciał! Chciał, żebyś żyła! 

-Nie potrafię tak. Przepraszam- mówiła płacząc i łykając kolejne tabletki- kocham cię mamo. 
Upadła z bezsilności na kant stoku i stoczyła się na dół. 
-Nie!!!!!- krzyknęła jej mama. 
Zadzwoniła na pogotowie. Zbiegła schodami i znalazła na dole swoją córkę. Całą we krwi... Uklękła przy niej. Wtedy znalazła kartkę w jej dłoni. Przeczytała ją i zapłakała. Straciła swoją jedyną córkę. Teraz nikt nie mógł jej uratować. Mama przytuliła swoją córkę, a lekarze stali obok. 
A w niebie Gosia i Bartek spotkali się. Zatańczyli ich ostatni taniec. Teraz nikt nie mógł im przeszkodzić. Nikt, ani nic... 
_____________________________________________________
Cześć. :) To była ostatnia część tego opowiadania. : ) Za tydzień pojawi się nowe. *-* Mam nadzieję, że się podobało. *-* Proszę o komentarze (dodawać mogą wszyscy). ;*

By: Etti. ;3